AktualnościTransmisje i meczeSkróty meczów

, , NikodemPolski sen niczym grecki koszmar. Rosjanie zmiażdżyli Czechówfot.

Mogło być tak pięknie... Nawiązanie do dramatu Barcelony miało miejsce w pierwszym dniu Euro 2012. Polacy grając z przychylnością kibiców, na własnym stadionie, mając na tacy grającego w dziesiątke przeciwnika nie zdołali utrzymać wyniku. Co więcej, mogli przegrać, ale bohaterem został Tytoń, który wszedł i obronił karnego. W drugim spotkaniu Rosja pewnie ograła Czechów 4-1, z taką grą wydaje się praktycznie nie możliwym, by nie wyszła z grupy.

Piękna ceremonia otwarcia, organizacyjnie Polska dała radę. W tej kwestii nawet najwięksi krytycy nie mówili nic złego o Polsce. Kibice byli zachwyceni, poza tymi z Rosji, których część można nazwać po imieniu, kibolami. Piękna atmosfera była nie tylko na stadionie, ale też w strefach kibica na terenie całego kraju, a nawet na ulicach, gdzie sporą część ruchu stanowiły ozdobione w biało-czerwone flagi samochody. Momentami, przed pierwszym gwizdkiem, wszyscy zaczęli zdawać sobie sprawę z powagi tego wydarzenia.

Zobacz skrót meczu Polska - Grecja

Kilka minut przed meczem kapitanowie wymienili uścisk dłoni. Całkowite skupienie na twarzy Kuby Błaszczykowskiego. I się zaczęło, gwizdek hiszpańskiego arbitra był jeden, ale za chwilę kilkadziesiąt tysięcy kibiców gwizdało na Greków, była to jednak chwilowa próba zakłócenia ich wejścia w mecz. 4. minuta meczu, i Grecy zaczęli się gubić. Polacy mieli pierwszą okazję, celnie uderzył Murawki, wysoko i nieprzyjemnie, pod poprzeczkę, ale praktycznie w sam środek bramki. Polacy byli lepsi z każdą minutą, na boisku było widać ich przewagę. Kolejna poważna okazja miała miejsce w 12. minucie meczu, ale piłka nie siadła Błaszczykowskiemu. Dwie minuty później było jednak dużo groźniej, popisowa akcja trójki z Dortmundu mogła zakończyć się bramką, ale do wykończenia główki zabrakło Lewandowskiemu centymetrów. W 19. minucie stadion oszalał. Błaszczykowski szukał partnerów w polu, i znalazł. Idealne podanie do osamotnionego Lewandowskiego zakończyło się bramką, piłka odbiwszy się wcześniej od ziemi została skierowana praktycznie idealnie pod słupek. W tym momencie komentujący mecz w radiu Tomasz Zimoch tracił głos, a Bronisław Komorowski wstał z wrażenia. Kolejne 20 minut przebiegało wciąż pod dyktando Polaków, kolejna groźna akcja miała miejsce w 39. minucie meczu, i mogłaby zakończyć się bramką, gdyby Perquis zachował zimną krew. Sędzia dał o sobie znać pięć minut później, po faulu na Murawskim drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę obejrzał Papastathopoulos. Na zakończenie pierwszej połowy po dośrodkowaniu z rzutu wolnego głową uderzył ponownie Perquis, ale znów nie w światło bramki. Lepszą sytuację do przerwy ciężko było sobie wymarzyć. Polska prowadziła, grała przeciwko dziesiątce Greków, stwarzała sobie okazje, i co najważniejsze, nie było ani jednej sytuacji pod bramką Wojciecha Szczęsnego. Pełni optymizmu Polacy zeszli do szatni.

Już w 48. minucie przyszła okazja na podwyższenia. Piszczek podał do Lewandowskiego, ale ze względu na zagrożenie z tyłu, strzał został oddany szybko i poleciał obok bramki. Z tym momentem zakończyła się dobra gra Polaków. W 51. minucie nastąpiła pierwsza akcja Greków, dośrodkowanie skierowane gdzieś pomiędzy Wojtkiem Szczęsnym, a Marcinem Wasilewskim okazało się perfekcyjne, treningi taktyczne dały o sobie znać, bo pomiędzy dwójką zawodników doszło do nieporozumienia. Szczęsny wyszedł z bramki, a piłka była pod nogami jednego Salpingidisa, który chwilę wcześniej wszedł na murawę. Niestety, ten umieścił ją w bramce. Grecki koszmar dopadł reprezentację Polski, Grecja z tym momentem z kolei uwierzyła w siebie. Kolejne minuty układały się dla Greków, ci w 63. minucie byli kolejny raz pod polem karnym Polski, ale kąt był zbyt ostry. Trzy minuty później okazję mieli wreszcie Polacy, ale Rybus mimo dobrej piłki na głowę nie trafił w bramkę. 68. minuta była przełomowa, gotowy do wejścia był Paweł Brożek, Franz mimo wcześniejszych zapowiedzi chciał wprowadzić drugiego napastnika, gra ewidentnie się nie układała, zupełnie nie przypominała tej z pierwszej połowy. W tym samym momencie jednak łapanie na spalonego nie wyszło, przy zastosowaniu pułapki ofsajdowej trzeba mieć 100% pewność, niestety, nie tym razem. Szczęsny miał znikome szanse na obronę, zdecydował się zakończyć faulem. W efekcie wyleciał z boiska po czerwonej kartce, a do bramki wszedł Przemek Tytoń. Wszystko zaczęło się psuć, mecz mógł się zakończyć, mogło być po turnieju, ale nie. Tytoń obronił w swojej karierze wiele rzutów karnych, teraz nikt na niego nie liczył. Okazuje się, że szef od banku informacji podpowiedział mu, by rzucił się w prawo. Ten jednak wybrał inny wariant, i obronił. Wydawało się, że to kolejny moment zwrotny w meczu, ale już w 74. minucie ponownie piłkę do siatki skierował Salpingidis, na nasze szczęście był jednak spalony. Jeszcze w 85. minucie próbował osamotniony Lewandowski, niestety, mimo dobrej decyzji, strzał nie został skierowany w siatce.

Mogło być tak pięknie, wymarzony scenariusz mógł wreszcie zostać spełniony. Wyszło jak zawsze. Najpierw dyskutowano o fachowości trenera Polaków od przygotowania fizycznego, później podjęta została dyskusja o zakrytym dachu. Osoby, które były na meczu mówiły często, że oddychanie momentami sprawiało kłopoty. 40 tysięcy gardeł a na zewnątrz deszcz, w zagranicznych mediach mówiono często o pierwszej inauguracji w wielkiej hali, bo taką warunki atmosferyczne przypominało to widowisko. To by wiele tłumaczyło, bo Grecy są do tego przyzwyczajeni, wielu z nich gra w rodzimej lidze, tam warunki są często podobne, oni nie wysiedli, oni zdołali w dziesiątkę odwrócić losy meczu. Mieli sporo uwag do arbitra, w krótkim czasie nie było karnego za zagranie Boenisha ręką, i drugą żółtą dostał Papastathopoulos. Obie sytuacje wydawały się na pierwszy rzut oka krzywdzić Greków, ale po przeanalizowaniu obie wydają się prawidłowe, chociaż znajdzie się pewnie grono osób mające inne zdanie. Wydaje się, że wielki błąd popełnił Smuda, widział przecież jak wysiadają kondycyjnie jego piłkarze, i jak to przekłada się na grę. Grosicki rozgrzewał się praktycznie przez całą drugą połowę, był świetną alternatywą, miał urodziny, mógł dodać świeżości. Niestety, Smuda w swoim stylu przywołał zawodnika do siebie w 92. minucie, i gdy chciał już go wpuścić, sędzia skończył mecz.

---

Mecz Rosji i Czech planowany był na 20. Kilka dni przed meczem z Czechami Sborna wygrała z Włochami 3:0, a sam Zbigniew Boniek powiedział, że równie dobrze mogła i wygrać 7:0. Mimo wszystko, bukmacherzy przed rozpoczęciem spotkania zwiększali konsekwentnie szanse Czechów.

Zobacz skrót meczu Rosja - Czechy

Początek spotka niespodziewanie należał do Czechów. Groźną sytuację miał Hubnik, ale nie zdołał jej wykorzystać. Odpowiedź Rosji była szybka, najpierw Petra Cecha postraszył Kierżakow, a chwilę później, w 15. minucie Kierzakow trafił w słupek, jednakże za akcją poszedł Dzagojew który skierował piłkę do siatki. Chwilę później któryś z kibiców po stronie Rosji wrzucił na boisko racę, Howard Webb jednak szybko uspokoił sytuację. Już siedem minut później, po prostopadłym podaniu Arszawina Szyrokow przerzucił piłkę nad Cechem i podwyższył na 2:0. Czesi zostali szybko sprowadzeni na ziemię, stracili wiarę, grali fatalnie. W 32. minucie trzecią bramkę mógł trafić Kierżakow, ale przestrzelił. Tak zakończyła się pierwsza połowa, Rosja nie zwalniała, a Czesi nie pokazali niczego w ofensywie.

Druga połowa zaczęła się podobnie, ale nieoczekiwanie już w 52. minucie było 2:1. Pilar został obsłużony świetnym podaniem, które z łatwością wykorzystał. I kiedy wydawało się, że Czesi zaczną grać lepiej, Kierżakow miał dwie świetne okazje, ani jeden nie wykorzystał, i po chwili został zmieniony. Już w 79. minucie konsekwentna gra w ofensywie przyniosła Rosji efekt bramkowy. Ponownie do bramki trafił Dzagojew, potężnego strzału z 14 metrów nie miał jednak prawa obronić Petr Cech. Już trzy minuty później było 4:1. Efektywną bramką popisał się Pawluczenko, który świetnie wypracował sobie pozycję strzelecką i skierował bardzo silne uderzenie w światło bramki. Miało być po meczu, ale chwilowe niedopatrzenie mogło się zemścić. Na 4:2 trafił Pilar, ale sędzia odgwizdał spalonego.
Zobacz również
Komentarze

Aby dodawać komentarze, musisz posiadać konto użytkownika